Reduta Królewska 16

Tablica na odbudowanym budynku przy ul. Królewskiej 14
Napis na tablicy:
NA TYM TERENIE W BUDYNKU SZKOŁY HANDLOWEJ PRZY ULICY KRÓLEWSKIEJ 16 ISTANIAŁY W LATACH 1941–1944: PODZIEMNA WYTWÓRNIA GRANATÓW „FILIPINEK”, SZKOŁA PODCHORĄZYCH BATALIONU „UNIA” AK ORAZ TAJNE NAUCZANIE.
W SIERPNIU I WRZEŚNIU BUDYNEK SZKOŁY ZASŁYNĄŁ RÓWNIEŻ JAKO NIEZDOBYTA POWSTAŃCZA REDUTA
W budynku przy ul. Królewskiej mieściła się w latach międzywojennych znana w Warszawie szkoła średnia Towarzystwa Krzewienia Wiedzy Handlowej.
Do historii Powstania Warszawskiego przeszła obrona reduty „Królewska 16”, dowodzona przez ppor. Ignacego Szczeniowskiego „Paprzyca”. Reduta utrzymana została do końca walk powstańczych. Reduta przy ulicy Królewskiej 16 nie była osamotniona. Wspierały ją: placówka „na wyłomie” u zbiegu Królewskiej i pl. Grzybowskiego oraz placówka przy Grzybowskiej 10 obsadzona w drugiej połowie września przez oddział ppor. „Sławka”. Ta ostatnia miała w polu ostrzału barykadę przy Granicznej, którą Niemcy kilkakrotnie rozbierali, by atakować czołgami pl. Grzybowski i dom Królewska 16.
Potężne mury budynku przetrzymały wrześniowe oblężenie Warszawy. Tylko część oficyny oraz górne piętra uległy zniszczeniu. Jesienią 1940 roku budynek częściowo odrestaurowano i rozpoczęły się zajęcia szkolne. Była to szkoła, jakich wiele istniało wtedy w okupowanej Warszawie. Zwane oficjalnie zawodowymi I i II stopnia, potajemnie kształciły młodzież według normalnego programu szkół średnich. Większość wykładowców działała w podziemiu. Matematyki uczył sam dyrektor szkoły, prof. Marian Mokrzycki, doskonały pedagog, porucznik rezerwy, współorganizator podziemnej podchorążówki, humanista z przekonań.
Szkolenie sanitarne i zwiadowcze
Poza zajęciami szkolnymi uczennice zaabsorbowane były pracą konspiracyjną w grupach sanitarnych i zwiadowczych. Pierwszy kurs szkoleniowy zaczął się już w grudniu 1942 roku przed Bożym Narodzeniem. Dziewczęta zostały zaprzysiężone w szkolnej sali gimnastycznej.
Do wybuchu powstania przeszkolonych zostało około 200 dziewcząt.
Produkcja granatów
Na czwartym piętrze szkoły, za pozornie zamurowaną ścianą, były jeszcze dwa pomieszczenia, w których dzień i noc trwała produkcja granatów „Filipinek”. Ta konspiracja w konspiracji pozwoliła przetrwać podziemnej wytwórni i ludziom związanym z produkcją aż do wybuchu powstania.
Granaty produkowało czterech specjalnie zaprzysiężonych żołnierzy batalionu „Unia”. Dwóch braci dyrektora szkoły – Ludwik Mokrzycki „Sęp”, Henryk Mokrzycki „Ciaudis” i jego żona Jadwiga „Venturska” oraz Jan Majerowski „Wąsowicz”. Poza tym ostatnim wszyscy mieszkali w domu na Królewskiej. Oprócz materiałów wybuchowych, spłonek i różnych części granatów w lokalu zgromadzono duże ilości żywności i papierosów. Przyjęto bowiem zasadę, że w trakcie produkcji żaden z pracowników nie powinien wychodzić z budynku. Załoga została uzbrojona w broń maszynową i granaty, które były zawsze pod ręką. Dzienna wydajność wytwórni rosła w miarę, jak zespół nabierał wprawy w czynnościach montażowych. Wkrótce wynosiła około 300 granatów.
Co pewien czas odbywały się transporty „Filipinek” do różnych miejsc magazynowania. Część trafiała do oddziałów partyzanckich na terenie całego kraju. Inne szły bezpośrednio do akcji w Warszawie. To „Filipinka” Alka Dawidowskiego uratowała na ul. Długiej odwrót oddziału harcerskiego spod Arsenału. Eugeniusz Schielberg „Dietrich” cisnął ją w niemiecki tramwaj na rogu Litewskiej i Marszałkowskiej w czasie zamachu na kata Pawiaka Franza Bürkla. Granaty te przesyłano także za mury getta.
Granaty dla zmylenia okupanta oznaczano symbolem D.U.G. (desantnaja udarnaja granata).
Produkcja granatów trwała do marca 1944 roku. Wytwórnię opuściło około 15 tys. granatów.
Podziemna podchorążówka
Od wiosny 1942 roku ruszył pierwszy kurs tajnej podchorążówki.
Po złożeniu uroczystej przysięgi rozpoczęły się wykłady o regulaminie służby wewnętrznej, taktyce walk w mieście, broni niemieckiej i granatach. Wtedy pokazano po raz pierwszy „Filipinkę”. Instrukcji udzielał sam dyrektor.
Jednym z wykładowców był ppor. Stanisław Krowacki „Leonowicz” z byłego 4. Pułku Lotniczego z Torunia, który prowadził wykłady z zakresu walk ulicznych, z wykorzystaniem przysłanego z Londynu Podręcznika dowódcy plutonu.
Zajęcia odbywały się w pokoju nad salami lekcyjnymi.
Konspiracyjną podchorążówkę ukończyło około 180 słuchaczy.
Produkcja skrytek
W budynku miała swój lokal pracownia o kryptonimie „Bracia Pakulscy” podległa por. „Agatonowi”.
Głównym zadaniem „Braci Pakulskich” było projektowanie i produkcja skrytek stałych i przenośnych dla potrzeb wywiadu i dla innych komórek AK. Skrytki stałe stanowiły wyposażenie niemal wszystkich lokali konspiracyjnych: pracowni, biur, skrytek pocztowych i lokali kontaktowych, a także mieszkań prywatnych osób, które musiały przechowywać trefne materiały u siebie, miały broń i odbiorniki radiowe.
Na skrytki wykorzystywane były pomadki do ust, puderniczki, mydła wszelkiego rodzaju, pasty do zębów, pędzle do golenia, książki, ołówki, kałamarze, klucze, bateryjki, latarki, szczotki, termosy, parasole, laski. Do jednorazowego użytku na skrytki wykorzystywano latem i jesienią owoce i jarzyny.
Niemożliwe jest wymierne ujęcie produkcji pracowni „Braci Pakulskich”.
1 sierpnia od rana, pod okiem Mariana i Henryka Mokrzyckich, podchorążowie wywozili granaty na Powiśle, na miejsce koncentracji ich oddziałów. Przed południem przyszedł kpt. „Krybar” z kilkoma oficerami. W szkolnej kancelarii odbyła się narada z dowódcami plutonów. Około południa nastąpiła zbiórka wszystkich żołnierzy w sali gimnastycznej na trzecim piętrze.
Dwa piętra niżej oczekiwali na rozkazy por. „Agatona” jego żołnierze z pracowni „Braci Pakulskich”.
Parę minut po godz. 12.00 wszystkie plutony opuściły szkołę. W gmachu pozostało kilkanaście sanitariuszek, które kończyły pakowanie medykamentów do brezentowych toreb. Zostało również kilku podchorążych. Przy drzwiach stała warta wpuszczająca do wnętrza tylko tych, którzy znali hasło.
Jako ostatnie opuściły dom około godz. 16.00 sanitariuszki Barbara Pieczyrakówna-Rygiel „Bojanowska” i Barbara Kleek-Rosłoniec „Zagórowska”.
W domu oprócz stałych mieszkańców pozostał Henryk Mokrzycki z żoną. Wypełniali rozkaz „Krybara”, aby zamknąć bramę, nie wpuszczać nikogo, stwarzać wrażenie opuszczonego domu.
Dom przy Królewskiej 16 znajdował się w zasięgu działania 41. kompanii WSOP (Wojskowej Służby Ochrony Powstania), dowodzonej przez por. rez. kaw. Romana Alojzego Wyczółkowskiego ps. „Romański Andrzej", podlegającej IX Zgrupowaniu PZP (Polskiego Związku Powstańczego), które z kolei wchodziło w skład IV Rejonu I Obwodu Śródmieście Armii Krajowej (dowódca mjr „Zagończyk”). Zgrupowaniami WSOP I Obwodu Śródmieście dowodził komendant „Bryzowski”.
2 sierpnia 41. kompania WSOP została podporządkowana dowódcy batalionu „Kiliński” i przemianowana na 9. kompanię batalionu „Kiliński”.
7 sierpnia fronton i brama kamienicy przy Królewskiej 16 ostrzeliwane były nie tylko z górnych pięter PAST-y, ale również z Ogrodu Saskiego i pl. Małachowskiego.
Wiedząc o okrucieństwach popełnianych na ludności cywilnej, jeden z oficerów 9. kompanii zadecydował o ewakuacji mieszkańców Królewskiej 16. 10 lub 11 sierpnia przyszedł po nich z Próżnej oddział powstańców. Po odejściu powstańców i części cywilów na teren posesji weszli żołnierze z rosyjskich formacji kolaboracyjnych. Dlaczego nie zajęli na stałe domu przy Królewskiej 16, pozostanie niewyjaśnioną zagadką.
Placówki przy Królewskiej 16 przychodziły bronić oddziały wsparcia złożone z ochotników z plutonu wartowniczego oraz 1. i 2. kompanii batalionu „Kiliński” pod dowództwem por. „Maszyny”, ppor. „Kazimierskiego” i ppor. „Jadźki”, pchor. „Paprzycy”, pchor. „Rybitwy” i pchor. „Woi” oraz sierż. „Cieniowskiego”. Ale gospodarzami domu byli przez cały czas żołnierze z 9. kompanii. Słabo uzbrojeni, pozostawali w cieniu ochotników, którzy dysponowali piatami, bronią maszynową, sporym zapasem amunicji i granatów.
6 sierpnia zastępcą dowódcy plutonu ppor. „Jadźki” został pchor., „Paprzyca”.
11 sierpnia, z rozkazu dowódcy plutonu wartowniczego batalionu „Kiliński” por. „Tułacza”, pchor. „Jut” sformował ochotniczą drużynę składającą się z 10 żołnierzy, łączniczek i sanitariuszek. Drużyna została skierowana z miejsca postoju na Świętokrzyskiej do obsadzenia budynku przy Królewskiej 16. Zadaniem oddziału było współdziałanie z załogą placówki oraz oddziałami zajmującymi stanowiska wzdłuż ul. Królewskiej w utrzymaniu placówki i uniemożliwieniu Niemcom przebicia się do PAST-y.
Drużynę ochotników z plutonu wartowniczego zmieniła 12 sierpnia grupa szturmowa ze 163. plutonu 1. kompanii batalionu „Kiliński”.
15 sierpnia ruszyły w stronę powstańczych placówek przy ul. Królewskiej goliaty – małe pojazdy na gąsienicach, sterowane kablem i wypełnione 50 kilogramami sprasowanego dynamitu. Z bramy domu Królewska 16 wyskoczył chłopak, przebiegł wzdłuż muru Giełdy i dalej podczołgał się kilka metrów w trawie. Następnie przeciął kabel czymś ostrym lub unieruchomił goliata, przerywając kabel wybuchem granatu. Goliat zatrzymał się na latarni Drugi dojechał do wysokości bramy narożnej kamienicy Królewska 55 i eksplodował.
Od 12 sierpnia placówka przy Królewskiej 16 znajdowała się w strefie działań bojowych utworzonego przez majora „Zagończyka” batalionu szturmowego. Dowódcą jego został kapitan „Rum”, ostatni z cichociemnych przybyłych do kraju przed godziną „W”.
W nocy z 15 na 16 sierpnia niewielkie oddziały piechoty nieprzyjaciela podeszły pod ruiny Giełdy, usiłując zaskoczyć placówkę, ale ostrzelane cofnęły się, podpalając drewniane zabudowania w ruinach Giełdy. Wybuchem granatu ogień został ugaszony. Po ostrzelaniu z broni maszynowej Niemcy wycofali się.
18 sierpnia dowódcą załogi placówki przy Królewskiej 16 był ppor. „Stanisław”. Załogę stanowił 163. pluton z 1. kompanii, rozlokowany w sposób następujący: połowa załogi przy oknach na pierwszym piętrze z kierunkiem ostrzału na Ogród Saski, reszta za murowanym parkanem po przeciwnej stronie ul. Królewskiej pod dowództwem podchorążych „Grzmota” i „Topora”. W parkanie były powybijane otwory z polem ostrzału na Ogród Saski.
21 i 22 sierpnia Niemcy nie zaatakowali samotnej placówki przy Królewskiej 16, ostrzeliwując ją, jak co dzień, z artylerii czołgowej, lekkiej, granatników, moździerzy i broni maszynowej. Placówkę obsadzał pluton ppor. „Jadźki” z pchor. „Paprzycą”. Łączniczka przyniosła wtedy rozkaz por. „Romańskiego” rozpoznania niemieckich stanowisk ogniowych w Ogrodzie Saskim. „Paprzyca” zrobił zbiórkę plutonu. Odczytał rozkaz i poprosił o ochotników. Zgłosili się wszyscy. „Paprzyca” powiedział: Nie, chłopcy – wasze życie Polsce się przyda. I poszedł sam, chudy, wysoki, nie schylając się przed kulami. Rozpoznał wszystkie stanowiska i wrócił niedraśnięty.
24 sierpnia ulice Kredytowa i Królewska obłożone zostały ogniem dział szturmowych i granatników. O godz. 20.00 piechota niemiecka z Ogrodu Saskiego zaatakowała za pomocą czołgów Królewską. Ciężki czołg, nacierający wraz z oddziałem piechoty, odciął placówkę w domu przy Królewskiej 16, której załoga była dowodzona przez ppor. „Jadźkę”. Około 60 pocisków działowych uderzyło w dom, w którym ściana frontowa zawaliła się do wnętrza budynku. Do domu wtargnęli Niemcy, podpalając go miotaczami płomieni. Poległ tu dowodzący placówką ppor. „Jadźka”. Jednak w przeciwuderzeniu placówka zabiła 7 napastników, kilku spaliło się w płomieniach przez siebie wznieconych, reszta wycofała się szybko, tym bardziej że w tym czasie czołg spłonął, trafiony strzałem z piata. Placówka pod dowództwem pchor. „Paprzycy” pozostała na stanowisku, straciwszy 3 poległych.
Po śmierci ppor. „Jadźki” dowództwo placówki Królewska 16 objął plut. pchor. „Kowalski”. Dwa dni później został on ciężko ranny podczas ostrzału granatnika i wkrótce umarł, pomimo przeniesienia na noszach do szpitala.
Po śmierci pchor. „Kowalskiego” było kilku kandydatów do dowodzenia placówką Królewska 16. Do czasu formalnego wyznaczenia dowódcy placówką dowodzili: ppor. „Paprzyca”, pchor. „Jacek” i pchor. „Woi”.
27 i 28 sierpnia placówkę ponownie obsadził pluton wartowniczy batalionu „Kiliński”. Zastał tam wzmocnioną grupę powstańców i zorganizowane punkty: sanitarny i wyżywieniowy. Przejście z gruzów na zaplecze PAST-y zabezpieczone zostało wykopem i osłonięte na wysokości jezdni workami z piaskiem i płytami chodnikowymi. Działanie nieprzyjaciela, od pl. Żelaznej Bramy kierowane na tyły placówki, ograniczyło się do kilku prób podejścia żołnierzy przez zalegające gruzy, skąd spędzeni zostali skutecznym ogniem.
30 sierpnia późnym wieczorem do placówki zaczęły ściągać wyznaczone do natarcia oddziały. O godz. 20.00 przyszła dwudziestokilkuosobowa grupa ochotników z kompanii batalionu „Kiliński” z ppor. „Antkiem” i ppor. „Jędrkiem”. Dołączyli do nich ochotnicy z 6. kompanii. Stanowiska na placówce obsadzali żołnierze z 9. kompanii.
7 września placówką dowodził pchor. „Jacek” z oddelegowanym oficerem taktycznym, ppor. „Jotisem”. W tym dniu przyszedł na placówkę ppor. „Kolanko”, zastępca por. „Romańskiego”, z poleceniem ewakuowania zapasów placówki, która nie mogła liczyć na żadne wsparcie. Pchor. „Jacek” odmówił wykonania rozkazu i zameldował o gotowości załogi do dalszej obrony placówki. Placówka była ostrzeliwana przez artylerię czołgową i granatniki.
W niedzielę, 10 września, dowództwo placówki od pchor. „Jacka”, na polecenie por. „Romańskiego”, przejął ppor. „Paprzyca”. W tym dniu załoga placówki wzmocniona została przez pluton ppor. „Jeżewskiego” z 7 kompanii „Iskra” i kilku żołnierzy z 4. kompanii „Watra”.
„Paprzyca” od razu dokonał kilku zmian organizacyjnych, zamieniając placówkę w redutę.
Wprowadził stałą załogę, wspieraną w krytycznych chwilach przez oddziały szturmowe, polecił przygotowywać gorące posiłki. Stałą załogę reduty stanowili żołnierze 9. kompanii, która na początku września została włączona do I batalionu szturmowego kpt. „Ruma”. Od 10 września do kapitulacji nie zginął żaden z żołnierzy z załogi reduty.
Wieczorem 10 września pchor. „Rybitwa” poprosił por. „Romańskiego” o przydzielenie go na stałe do obrony domu jako zastępcę „Paprzycy”. „Romański” powiadomił o tym „Paprzycę”, który wyraził zgodę.
15 września na zbiórce oddziału w obecności por. Romańskiego” odczytany został rozkaz nr 28 Komendanta Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej o przyznaniu odznaczeń i awansach dla żołnierzy 9. kompanii. Krzyż Walecznych otrzymali m.in. polegli, dowódcy placówki: ppor. „Jadźka” i plut. pchor. „Kowalski”.
18 września o godz. 5.00 niemiecka artyleria rozpoczęła ostrzeliwanie Pragi. Żołnierze z oddziału wsparcia 7. kompanii „Iskra” meldowali z ostatniego piętra Królewskiej 16, że w kierunku Pragi, przez pl. Żelaznej Bramy i Ogród Saski posuwały się liczne kolumny transportowe nieprzyjaciela, dział i czołgów. Artyleria sowiecka rozpoczęła ostrzeliwanie Niemców.
Jeden z pocisków radzieckiej ciężkiej artylerii uderzył w ścianę domu od strony Giełdy. Silny podmuch odrzucił żołnierzy od okien w głąb pomieszczeń. Zwaliły się na nich worki z piaskiem i szkolne ławki. Dwa piętra uderzonej bezpośrednio ściany obsunęły się w dół, a wraz z nimi zjechali żołnierze z obsady punktów obserwacyjnych, kaprale „Kruszynka” i „Orzeł II” oraz st. strzelec „Rekin”. Wyszli z tej opresji tylko z szokiem. Zjechał także czwarty, kpr. pchor. „Lotnik” z 9. kompanii. Stracił przytomność, leżał przysypany gruzem przez trzy godziny. Koledzy go nawet nie szukali w zwałowisku gruzów. Sam się wygrzebał i jak zjawa z tamtego świata pojawił się wśród nich, krwawiąc z ust i nosa.
W zburzonej ścianie od Giełdy szybko urządzono nowe punkty obserwacyjne. Już o godzinie 10.20 przekazywano z placówki Królewska 16 kolejne meldunki.
O godz.13.50 przelot nad Warszawą kilkudziesięciu samolotów lub alianckich. Jeden z zasobników spadł, zahaczając o gałęzie drzew, między ruinami Giełdy a Palmiarnią. W nocy udało się ściągnąć pojemnik, było w nim 16 stenów z amunicją i zapasowymi magazynkami. Meldunek „Paprzycy” o ściągniętym zasobniku dotarł do gen. „Montera”. Mjr „Krzyś” zaproponował „Monterowi”, żeby pozostawił zasobnik w nagrodę za bohaterski czyn do dyspozycji dowódcy placówki. „Monter” wyraził zgodę.
18 września pchor. „Paprzyca” został awansowany do stopnia podporucznika
W ostatnich dwóch tygodniach powstania Niemcy tylko kilka razy zaatakowali redutę. Żołnierze „Paprzycy”, młodzi chłopcy, mieli więcej czasu na figle płatane pozbawionym poczucia humoru oficerom z dowództwa. Któregoś dnia wsadzili w barykadę częściowo rozerwany pocisk granatnika, imitujący niewypał. Przyszła po niego ekipa saperów z dowództwa Obwodu Śródmieście. Z największą ostrożnością przywiązali do lotek kilkunastometrowy sznurek i najstarszy stopniem silnie pociągnął. Chłopcy pękali ze śmiechu, widząc miny saperów, ale winni nie znaleźli się, gdy ich szukano. „Paprzyca” im wybaczył, w „Paprzycę” patrzyli jak w obraz.
Po zawieszeniu broni 1 października aleją od strony wieży ciśnień pod placówkę przyszło kilkunastu oficerów niemieckich. „Paprzyca" zarządził na dziedzińcu zbiórkę w dwuszeregu z pełnym uzbrojeniem, stanęło 24 żołnierzy, prawie wszyscy byli ranni lub kontuzjowani. Pułkownik, najstarszy stopniem wśród oficerów niemieckich, zapytał z niedowierzaniem: To wszyscy? To niemożliwe, żeby kilkunastu chłopców broniło się przed dwoma pułkami.
Pułkownik wymienił ich straty, były wysokie. Niemcy chcieli obejrzeć budynek. „Rybitwa” oprowadził ich po stanowiskach.
W minutę po godzinie 19.00 zrobiło się piekło. Niemcy strzelali z całej posiadanej broni, jakby chcieli udowodnić swą przewagę, wyższość i bardzo bliskie zwycięstwo. Strzelnice w samotnej placówce milczały. Rozkaz brzmiał – strzelać tylko w razie ataku. Atak mógł nastąpić po nawale ogniowej, ale ze strategicznego punktu widzenia nie miał już najmniejszego sensu. To właśnie mówił swoim żołnierzom „Paprzyca”, obchodząc w nocy posterunki.
Rankiem 5 października ppor. „Rybitwa” włożył do dwóch blaszanych pudełek 16 rolek niewywołanych negatywów małoobrazkowych, na których przez dwa miesiące uwieczniał najważniejsze wydarzenia przy Królewskiej, Zielnej, Próżnej, pl. Grzybowskim i w Ogrodzie Saskim. Pudełka włożył do worka i oblepił go smołą, po czym zakopał pod piekarnikiem kuchni. Po powrocie do Warszawy w 1947 roku filmów już nie znalazł.
Prawie każdy z obrońców reduty przymierzał i dopasowywał ciepłe ubrania i buty znalezione w szafach i piwnicach, zezwolił im na to „Paprzyca”.
Przed godziną dziesiątą „Paprzyca” zarządził zbiórkę oddziału do wymarszu. Wcześniej ppor. „Rybitwa” wrzucił wiązkę granatów w otwór piwnicy, której zawartość rzekomo miała stanowić własność gen. Bora-Komorowskiego.
Żołnierze placówki dołączyli do oddziałów maszerujących do niewoli od strony PAST-y, poprzedzonych pocztem sztandarowym, pod dowództwem ppłk. „Pawła” jako 15. Pułk Piechoty.
Ppor. „Paprzyca” przy wyjściu z Warszawy poprosił ppłk. „Krzysia” o wystawienie legitymacji AK dla kpr. „Janki”. I jako kpr. „Janko” „Paprzyca” przebywał ze swoimi żołnierzami aż do wyzwolenia w stalagu w Memmingen, rezygnując z przysługujących mu przywilejów w oflagu.
Po wyjściu powstańców z Warszawy kwatery 9. kompanii przy Próżnej 14 zajął oddział Wehrmachtu. Dom przy Królewskiej 16 pozostał pusty. Niemcy buszowali w opuszczonych mieszkaniach. Pozostanie zagadką, czy to właśnie oni odkryli i zabrali schowane przez „Rybitwę” niewywołane klisze filmowe. Któryś z Niemców znalazł w kancelarii szkolnej oprawną w płótno, ilustrowaną kronikę szkoły handlowej. Po wyzwoleniu jedna z nauczycielek odnalazła ją wśród gruzów, przydeptaną żołnierskim butem – dzięki tej kronice możliwe było odtworzenie atmosfery pierwszych lat okupacji przy Królewskiej 16.

Giełda i kamienica przy ul. Królewskiej 16 (lata 20.)

Budynek przy ul. Królewskiej 16, stan przed wojną
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/1,54420,8000146,Dyskretny_urok_burzuazji_przy_Krolewskiej.html

Ruiny Giełdy – zima 1939 roku, po zbombardowaniu przez niemieckie lotnictwo we wrześniu 1939 roku

Kancelaria szkoły. Tu znajdował się przycisk połączony z zainstalowanym w wytwórni granatów urządzeniem alarmowym
Dowódcy placówki Królewska 16

Ppor. Stanisław Wściubiak „Jadźka”,
dowódca 412. plutonu w 41. kompanii WSOP

Plut. pchor. Zdzisław Radwański „Kowalski”

Kpr. pchor./ppor. Ignacy Szczeniowski „Paprzyca”,
412. pluton w 41. kompanii WSOP

Część grupy szturmowej por. „Kuleszy” wracająca z placówki przy Królewskiej 16, ranek 14 sierpnia 1944 roku.
W pierwszej trójce od lewej: kpr. pchor. Bernard Zieliński „Połabski”, kpr. pchor. Edward Mortko „Tumry”, por. Edward Garło „Kulesza”. Za nimi od lewej: strz. Zdzisław Walencki „Leszek”, strz. Czesław Piotrowski „Szczęśliwy”, strz. Kazimierz Zagórski „Barbara”, kpr. pchor. Kazimierz Zagórski „Ludwik”, ostatni – w szkolnej czapce – nierozpoznany

Kamienica przy Królewskiej 16 i ruiny Giełdy (15 sierpnia 1944 roku)

Dwa goliaty przy skrzyżowaniu Królewskiej z Marszałkowską. W głębi unieruchomiony przez żołnierza o nieustalonym pseudonimie. Na pierwszym planie wrak po eksplozji na wysokości bramy domu przy Królewskiej 35

Stanowisko bojowe granatnika PIAT w ruinach domu przy ul. Królewskiej 16. W obsłudze granatnika widoczni od lewej strzelcy: Piotr Kurek „Wesoły”, Kazimierz Idźkowski „Kajus”, Jan Bałazy „Czarny”
https://www.1944.pl/powstancze-biogramy/andrzej-szamotulski,43478.html

Brama domu przy Królewskiej 16. Z lewej kpr. Jan Bałazy „Czarny” (rok 1955)

Byli żołnierze 9. kompanii I batalionu szturmowego przed frontową ścianą kamienicy, która rok później została rozebrana
- Maciej Kledzik, Królewska 16, Warszawa 1984.
- Adam Borkiewicz, Powstanie Warszawskie 1944. Zarys działań natury wojskowej, Warszawa 1984.
W połowie 1940 roku powstała – z połączenia organizacji „Warszawianka”, „Nowa Polska”, „Grunwald” i Konfederacji Niepodległościowych Organizacji Polskich – Federacja Organizacji Narodowo-Katolickich „Unia”. Była związana ze Stronnictwem Pracy. Szefem Wydziału Wojskowego „Unii” był kpt. Cyprian Odorkiewicz. W 1941 roku „Unia” połączyła się z częścią Organizacji Wojskowej „Wilki”, co dało asumpt do stworzenia Organizacji Wojskowej „Unia” (Polskich Wojsk Unijnych), na czele której stanął płk Stanisław Grodzki „Edward”, a Odorkiewicz został twórcą i zarazem dowódcą batalionu „Unia”. W ramach tej jednostki pod koniec 1941 roku zorganizowano kurs podchorążych rezerwy piechoty, kilka kursów podoficerskich i kurs saperski.
W 1942 roku „Unia” weszła w skład Armii Krajowej. Początkowo batalion został podporządkowany Komendantowi Okręgu Warszawskiego AK i włączony w skład odwodu, a w 1943 roku przeformowany w VIII Zgrupowanie I Rejonu I Obwodu Śródmieście.
Odorkiewicz przyjął pseudonim „Krybar” (wzięty od imion córek, Krystyny i Barbary) i na stanowisku dowódcy batalionu „Unia” dotrwał do wybuchu powstania. „Unia” podjęła także produkcję konspiracyjnych granatów – „Filipinek”. Terenem działań powstańczych oddziałów wywodzących się z „Unii” było Powiśle. Działały tam: VIII Zgrupowanie kpt. Odorkiewicza „Krybara”, III Zgrupowanie por. Juliusza Szawdyna „Konrada” oraz oddział WSOP kpt. Stanisława Skibniewskiego „Cubryny”, który działał na terenie elektrowni.
https://www.redisbad.pl/redisbad-historycznie-oddziay-powstaczej-warszawy-grupa-bojowa-krybar

Parametry:
- Masa własna: 230 g
- Masa materiału wybuchowego: 150 g (szedyt)
- Wysokość: 94 mm
- Średnica: 52 mm (górna część) – 48 mm (dno)
Granat ręczny, zaczepny, z zapalnikiem bezwładnikowym, opracowany przez Edwarda Tymoszaka (przybrane nazwisko Filip Tarło) – przedwojennego majstra-pirotechnika, pracownika wytwórni amunicji nr 2 w Rembertowie. Projekt został oparty na bazie doświadczeń z przedwojennym granatem przeciwpancernym ET-38.
Spłonki pobudzające i kapiszony zawierały produkowany chałupniczo piorunian rtęci. Pierwsza seria tysiąca egzemplarzy została wykonana pomiędzy listopadem 1941 roku a styczniem 1942 roku. Produkcja seryjna odbywała się w konspiracyjnej wytwórni AK mieszczącej się w Warszawie przy ul. Królewskiej 16. Dla zmylenia Niemców granat oznaczano cyrylicą literami D.U.G. (desantnaja udarnaja granata) co miało sugerować ich pochodzenie ze zrzutów z ZSRR.
Korpus granatu stanowiła walcowa ebonitowa puszka (pierwsze 4 tys. sztuk – później zastąpiona tłoczoną puszką stalową), w której górną część wkręcano zapalnik reagujący na silny wstrząs. Za materiał wybuchowy służył szedyt opracowany na bazie chloranu potasu, a w niewielkiej ilości egzemplarzy zastosowano sproszkowany trotyl pochodzący z rozbrajanych niewybuchów pocisków niemieckich.
Zapalnik o działaniu natychmiastowym składał się z bezwładnika iglicy z przetyczką wyciąganą przed rzutem i łyżki zabezpieczającej. Upadający granat powodował przesuniecie się bezwładnika i zadziałanie iglicy, która siłą spiralnej sprężyny nakłuwała spłonkę zapalającą (kapiszon), a płomień przenosił się na spłonkę pobudzającą wypełnioną piorunianem rtęci, inicjując eksplozję materiału wybuchowego.
http://www.dws-xip.pl/PW/bron/pw78.html