Upamiętnienie poległych 13 sierpnia 1944 r. od wybuchu transportera ładunków
Miejsce pamięci poległych 13 sierpnia 1944 r. od wybuchu transportera ładunków, ul. Kilińskiego 3
https://pl.wikipedia.org/wiki/Eksplozja_%E2%80%9Eczo%C5%82gu_pu%C5%82apki%E2%80%9D_na_ulicy_Kili%C5%84skiego_w_Warszawie
Kamień został umieszczony w latach 50, napis umieszczony na tablicy: Miejsce uświęcone krwią 500 powstańców i mieszkańców Starówki poległych 13.08.1944 od eksplozji czołgu z podstępnie założonym przez wroga materiałem wybuchowym
Podana liczba ofiar jest zawyżona, podany powód wybuchu jest błędny.
W pierwszej połowie lat 70. obok ustawiono drugi, mniejszy kamień z tablicą z brązu z napisem:
Pamięci żołnierzy powstania warszawskiego i osób cywilnych poległych w tym miejscu 13 sierpnia 1944 r. od wybuchu czołgu niemieckiego
Poniższy opis oparto o Informację z Wikipedii oraz opracowanie:
Szymon Nowak: Czarna niedziela 13 sierpnia 1944 r., czyli wybuch "czołgu - pułapki"
The Explosion of a Load Carrier on 13 August 1944
On 13 August 1944 two German Panzer IV tanks opened fire from the Castle Square at the Polish positions on Świętojanska Street and Podwale Street. A moment later, from behind the tanks, a small vehicle appeared, and drove towards the barricade, defended by the soldiers of the Gustaw Battalion. The vehicle was shot accurately and it caught fire and got stuck on the barricade. Two Insurgents got close to the tankette. Cadet Miętus entered the vehicle. Cursory inspection showed that the vehicle was not armed and was probably being used as a form of transportation for ammunition.
In the evening, another inspection was made. The Insurgents looked for explosives and any kinds of traps. The Insurgents thought that if the vehicle were some sort of Goliath vehicle, turned on by a remote the Germans would detonate it in the evening. If, however, nothing was to happen until the evening, the Insurgents assumed that the vehicle was harmless. Some precautions were taken – the crew was backed up tens of meters. Nothing happened for several hours, Germans weren’t showing any signs of action and the Insurgents thought that the precautions were exaggerated and even redundant.
Eventually the vehicle was moved behind the barricades into the Old Town. The tank drove into the streets of the Old Town, causing great excitement among the civilians, who, on hearing cheers of: “A tank is captured!”, gathered in a crowd to admire the trophy. The tankette drove off into Podwale Street. After turning into Kilińskiego Street a small barricade appeared in its way. After it was partly dismantled, the driver decided to drive right over the obstacle. When the vehicle was on the top of the barricade, a box fell from its front. It turned out that it had contained explosives.
Around 6:00 pm a massive explosion occurred which resulted in a massacre. It was so powerful that parts of human bodies and blood stains covered the front of the tenements, even up to the third floor, dozens of meters from the explosion. Three hundred people were killed, another few hundred wounded.
Zdobycie „czołgu”
13 sierpnia 1944, około godziny 8:00 dwa niemieckie czołgi typu PzKpfw IV ostrzelały z placu Zamkowego polskie pozycje na ul. Świętojańskiej i Podwalu. Zaraz potem zza czołgów wyłonił się niewielki pojazd, który ruszył wprost na przegradzającą Podwale barykadę, bronioną przez żołnierzy batalionu „Gustaw”. Na szarżującą maszynę poleciały butelki z benzyną. Celnie trafiony pojazd stanął w płomieniach i utknął na barykadzie. Kierowca pojazdu uciekł, nim zaskoczeni obrotem sytuacji powstańcy zdołali chwycić za broń. AK–owcy szybko ugasili płomienie piaskiem.
Dwaj powstańcy pchor. "Ogrodziński" i pchor. "Miętus" Ludwik Wyporek wyskoczyli zza osłony barykady, i mimo niemieckiego ognia z wieży zegarowej Zamku Królewskiego, znaleźli się przy tankietce. Pchor. "Miętus" wszedł do pojazdu. Po jakimś czasie wyskoczył ze zdobyczą - dwoma granatami trzonkowymi. Dwaj żołnierze wrócili do swoich. Pierwsze, jakże pobieżne oględziny "czołgu" przyniosły tylko konkluzję, że pojazd nie posiada żadnego uzbrojenia i służy najprawdopodobniej do przewożenia amunicji.
Na początku zaistniałej sytuacji na pierwszej linii nie było żadnego z oficerów. Dopiero po dłuższym czasie przybył powiadomiony ppor. "Kostka" Wojciech Pszczółkowski, dowódca kompanii Harcerskiej. Ppor. "Kostka" polecił jeszcze jedno rozpoznanie "czołgu", do czego wyznaczył kpr. "Zaskrońca" Kazimierza Kościa z kompanii "Aniela". Po wyjściu z pojazdu powstaniec do posiadanej wiedzy dodał jedynie to, że w pojeździe znajduje się coś podobnego do radiostacji. Będąc w środku, kpr. "Zaskroniec" próbował także uruchomić silnik "czołgu", jednak bezskutecznie.
Zaraz też przy barykadzie pojawił się dowódca kompanii "Aniela" kpt. "Włodek" Włodzimierz Stetkiewicz. Obaj dowódcy kompanii przeprowadzili krótką naradę i zgodnie z "drogą służbową" kpt. "Włodek" powiadomił przełożonego - kpt. "Gustawa" Ludwika Gawrycha (dowódcę baonu "Gustaw"), o "zdobyciu czołgu na barykadzie". Do kpt. "Gustawa", który akurat odbywał naradę z oficerami w swojej kwaterze, wiadomość ta dotarła około godziny 12.. Kpt. Ludwik Gawrych w swoich późniejszych wspomnieniach napisał, że sprawa z "czołgiem" wydała mu się "mocno podejrzana", w związku z czym był przeciwny wprowadzania zdobyczy poza linię polskich umocnień. Postanowiono poczekać do wieczora, dopiero wówczas batalionowy pirotechnik "Wiktor" (Witold Piasecki) dokona jeszcze jednego rozpoznania pojazdu, pod względem właśnie materiałów wybuchowych i ewentualnej pułapki (Przez szereg lat Witold Piasecki wielokrotnie zabierał głos w tej sprawie przy różnych okazjach, jako ten który badał wnętrze owego pojazdu. Mogło tak rzeczywiście być, ale do dzisiaj budzi wątpliwość, czy pirotechnikiem batalionowym. Co wymagało zarówno wiedzy, jak doświadczenia, mógł być 16 letni chłopiec (ur. 29 września 1927 r.), będący w plutonie łączników baonu „Gustaw”.) .
W danej chwili dowództwo baonu "Gustaw" postanowiło ze względów bezpieczeństwa nie czynić nic i pozostawić pojazd w tym samym miejscu oraz w takim stanie, w jakim porzucił go niemiecki kierowca. Przypuszczano, że jeśli pojazd jest czymś na kształt goliata uruchamianego radiem, do wieczora Niemcy spowodują wybuch. Natomiast, jeśli do tego czasu nic się nie wydarzy, należy sądzić, że pojazd jest niegroźny. Sam dowódca kpt. Gustaw" powiadomił pisemnie swego przełożonego mjr "Roga" Stanisława Błaszczaka o zdobyciu czołgu.
W tym czasie na barykadzie przy Podwalu, na polecenie kpt. "Gustawa", zastosowano pewne środki ostrożności - wycofano załogę o kilkadziesiąt metrów dalej. Jednak przez kilka godzin nic się nie działo podejrzanego z pojazdem, Niemcy nie przejawiali aktywności i powstańcy uznali tę ostrożność za przesadzoną i wręcz zbyteczną.
Po otrzymaniu meldunku mjr "Róg" uznał, że powstańcy jego zgrupowania naprawdę odnieśli sukces zdobywając czołg. O godz. 14 wysłał meldunek do dowódcy Grupy "Północ" płk. "Wachnowskiego" Karola Ziemskiego: Godz. 13.45 butelkami spalono lekki czołg przy barykadzie Podwale. Na 2 tygrysy w rejonie placu Zamkowego poszedł Piat."
O godz. 15:30 mjr "Róg" przekazał kolejny, już bardziej szczegółowy meldunek do płk. "Wachnowskiego": "W godzinach popołudniowych mały czołg rozpoznawczy w rejonie barykady Podwale zatrzymałem. Szofer uciekł. Licząc się z możliwością przysłania czołgu dla odprowadzenia małego, nastawiłem piata. Wieczorem częściowo rozbiorę barykadę i wprowadzę czołg. Czołg jest na chodzie.
Z powyższego meldunku dowódcy zgrupowania widzimy, iż mjr "Róg" widział już poważny sukces swych podkomendnych, którzy zdobyli mały czołg, który na dodatek jest sprawny. Akceptował lub sam był pomysłodawcą akcji wprowadzenia pojazdu za barykadę w głąb Starego Miasta, jednak dopiero wieczorem.
Eksplozja
Około godziny 16:00/17:00 pojazd został przejęty przez grupę powstańców, powołujących się na polecenie dowództwa obrony Starego Miasta (najprawdopodobniej mjr "Roga"). Byli to prawdopodobnie żołnierze któregoś z powstańczych oddziałów zmotoryzowanych: dywizjonu motorowego „Młot” lub kompanii motorowej „Orlęta”. Uruchomili pojazd i po częściowym rozebraniu barykady, za zgodą dowódcy kompanii Harcerskiej, wjechali nim w uliczki Starówki, budząc ogromny entuzjazm ludności cywilnej, która słysząc okrzyki „czołg zdobyty!”, zbiegła się tłumnie, aby podziwiać zdobycz.
Zdobyta tankietka odjechała w głąb ul. Podwale. Już wtedy na jej pancerzu siedziało kilka osób, a powstańcy i cywile zbierali się radując ze zdobyczy. Droga zdobytego pojazdu wiodła Podwalem do ul. Kapitulnej, następnie ul. Piekarską, Zapieckiem, aż do kwatery mjr. "Roga" na Rynku Starego Miasta. Dowódca Zgrupowania z oficerami swego sztabu wyszedł pogratulować powstańcom zdobytego "czołgu".
W tym czasie któryś z powstańców wyniósł z kwatery mjr "Roga" biało-czerwoną flagę na drzewcu i odtąd poprzedzał trasę objazdu tankietki. Przejazd ten stał się wielkim świętem tej części Starówki, manifestacją radości ze zdobyczy i zwycięską defiladą. Dalsza trasa przejazdu to ul. Nowomiejska, ul. Freta, aż do budynku przy ul. Podwale 29, gdzie około godziny 17:45 zdobytą tankietkę zatrzymała barykada, którą należało rozebrać.
Po skręceniu w ul. Kilińskiego, transporterowi znowu przejazd zatarasowała niewielka tym razem, około metrowej wysokości barykada, zbudowana z płyt chodnikowych i ziemi.
W tym momencie pojazd był dosłownie oblepiony ludźmi. Na samym pancerzu stali harcerze, żołnierze, wokół zebrał się tłum powstańców i cywilów. Ktoś powiewał entuzjastycznie biało - czerwoną flagą, a z okien niedalekiego Ministerstwa Sprawiedliwości słuchać było jakąś marszową, radosną muzykę puszczaną z płyt. Jednocześnie powstańcy z "Gustawa" i "Wigier" kwaterujący w pobliskich budynkach, wyglądali przez okna, stali na balkonach, przyglądając się radosnej manifestacji. Także w tym miejscu od strony Pl. Zamkowego pojawił się kondukt pogrzebowy idący za trumną. Orszak żałobny zatrzymał się przy wylocie ul. Kilińskiego na Podwale mimowolnie powiększając zgromadzenie, gdyż dalszy marsz blokował tłum zebrany przy tankietce.
Gdy trochę rozebrano barykadę zmniejszając jej wysokość, kierowca "czołgu" postanowił spróbować pokonać przeszkodę. Kiedy pojazd znajdował się na szczycie obniżonej barykady z jego przodu odpadła wielka skrzynia w kształcie trapezu i zsunęła się przed nim. Osoby towarzyszące pojazdowi sądząc, że skrzynia stanowi integralną część tankietki, próbowały podnieść ją i z powrotem zamontować na przedzie pojazdu.
Wydaje się, że jest to najbardziej kluczowy moment całego zdarzenia i tragedii jaka za chwilę nastąpiła. Najprawdopodobniej kierowca sterujący pojazdem pokonując barykadę i manewrując tankietką, zmieniając biegi czy nawet próbując wykrzesać z jej silnika całą moc - nieopatrznie pociągnął za dźwignię zwalniającą skrzynię z ładunkiem wybuchowym. W spuszczonej skrzyni uruchomiony został jednocześnie zapalnik czasowy, ustawiony na taki okres czasu, teoretycznie pozwalający na wycofanie się Borgwarda. Można przypuszczać, że było to kilka minut. Skrzynia z ładunkiem wybuchowym ważyła 500 kg, a więc nastręczała poważne trudności osobom, które próbowały ją podnieść i umieścić na pancerzu. Sekundy mijały... Była równo godzina 18:00 lub kilka minut po niej, bardzo prawdopodobne, że zegary pokazywały 18:05.
Nastąpił potężny wybuch, który spowodował masakrę.
Siła wybuchu była tak wielka, że fragmenty ludzkich ciał i rozbryzgi krwi pokryły frontony kamienic na wysokości nawet do trzeciego piętra, w odległości kilkudziesięciu metrów od centrum eksplozji. Ponadto zniszczeniu uległy górne piętra ministerstwa i część domów po przeciwnej stronie ulicy. Na domiar złego w bramie przy Kilińskiego 3 wybuchł pożar zmagazynowanych tam butelek z benzyną. Wypalony kadłub tankietki został odrzucony wybuchem na odległość kilkudziesięciu metrów, a szczątki ludzkie znajdowano nawet kilkaset metrów od miejsca eksplozji.
Zginęło ponad 300 osób, a kolejnych kilkaset odniosło rany. Jedną ze śmiertelnych ofiar był aktor
Józef Orwid. Spośród jednostek powstańczych największe straty poniosła kompania „Orląt”, tracąc 80 ludzi, oraz wszystkie kompanie batalionu „Gustaw” (26 zabitych).
Batalion „Wigry” miał 14 zabitych i 59 rannych. Przy wybuchu kontuzjowany został także dowódca Armii Krajowej, generał
Tadeusz Komorowski ps. „Bór”, który przyglądał się pochodowi z okna pałacu Raczyńskich (przed wojną siedziba Ministerstwa Sprawiedliwości).
Tragedia przy ul. Kilińskiego wywarła bardzo przygnębiające wrażenie tak na powstańcach, jak i na ludności cywilnej. Kapitan „Gustaw” zażądał przeprowadzenia śledztwa i osądzenia osób, których nieostrożność spowodowała masakrę, jednakże w obliczu coraz silniejszych niemieckich ataków na Starówkę sprawa ta zeszła wkrótce na dalszy plan.
Wokół wybuchu na ul. Kilińskiego narosło przez lata wiele mitów. Polscy historycy i pamiętnikarze (m.in. Adam Borkiewicz, Władysław Bartoszewski, Antoni Przygoński, czy Stanisław Podlewski) długo twierdzili, iż masakra była efektem podstępu Niemców, którzy celowo podrzucili powstańcom „czołg” napełniony materiałem wybuchowym z zapalnikiem czasowym lub zdetonowanym przez Niemców zdalnie.
Zdobyty pojazd
Jak się później okazało zdobyty pojazd nie był czołgiem, lecz ciężkim transporterem ładunków typu Sd.Kfz. 301 Ausf. C Schwerer Ladungsträger B-IV, należącym do specjalnego 302. Batalionu Pancernego. Pojazd był wykorzystywany m.in. jako samobieżny stawiacz min, służący do niszczenia umocnień.
Borgward B IV mógł przewozić 500 kg materiału wybuchowego umieszczonego w pojemniku zamocowanym na przednim pancerzu. Prowadzony przez kierowcę lub zdalnie sterowany przez operatora za pomocą fal radiowych podjeżdżał do przeszkody. Po zwolnieniu zaczepów ładunek wybuchowy zsuwał się z pojazdu. W tym momencie uruchamiał się wcześniej nastawiony zapalnik czasowy. Transporter cofał się na bezpieczną odległość, a wybuch miny niszczył cel.
Dane techniczne tego pojazdu (wersja C) to: ciężar pojazdu bez ładunku - 4,58 t; ciężar ładunku wybuchowego - 0,5 t; prędkość maksymalna - 40 km/h; zasięg na szosie - około 212 km; zasięg w terenie - około 125 km; grubość pancerza - do 20 mm; wymiary pojazdu: długość - 4,1 m, szerokość - 1,83 m, wysokość - 1,25 m.
Borgward IV został przyjęty do uzbrojenia armii niemieckiej w 1943 r. jako SdKfz 301 (pojazd specjalny 301), był opracowany i produkowany w firm ie Borgward w Bremie. Początkowo montowano wersję A, później zmodyfikowaną wersję B.
W Powstaniu Warszawskim Niemcy używali ostatniej wersji C. W ten typ pojazdów wyposażony był 302 batalion pancerny (Panzer Abteilung 302 Flk), sprowadzony do Warszawy 9 lub 10 sierpnia. 1 sierpnia 1944 r. batalion posiadał 24 działa szturmowe StuG 40 Ausf. G, 10 transporterów opancerzonych SdKfz 251 oraz 108 nosicieli ładunków Borgward B IV Ausf. C. Dowódcą batalionu był major Reinel, kompaniami (1, 2 i 3) dowodzili: por. Dettman, ppor. Weichard i por. Faßbeck.
Na początku sierpnia stan batalionu został uzupełniony o sześć dział szturmowych oraz dwa wozy dowodzenia PzBfWg IV mit 7,5 cm. Już na trenie Polski do oddziału dołączyła 4 kompania dowodzona przez porucznika Bachmanna. W Warszawie do 302 batalionu została włączona w sensie operacyjnym Sturmpanzer Kompanie zum besonderer Vervendung 218, w której składzie znajdowały się pojazdy Sturmpanzer IV SdKfz 166 Brummbär.
Najprawdopodobniej pierwsze użycie ciężkich nosicieli ładunków w Warszawie miało miejsce w rejonie ulic Chłodnej i Krochmalnej w dniu 11 sierpnia 1944 r. Niemcy używali tego typu pojazdów w czasie Powstania wiele razy, m.in. 26 sierpnia do wykonania wyrwy w metalowym ogrodzeniu otaczającym PWPW.
Uzupełnienia
Od 1992 rocznica wybuchu jest obchodzona jako Dzień Pamięci Starówki.
Jedynym zachowanym śladem tamtych wydarzeń jest natomiast fragment gąsienicy, pochodzący być może z tego samego pojazdu, którego wybuch spowodował masakrę na ulicy Kilińskiego.
Wspomniany fragment jest umieszczony na ścianie katedry św. Jana Chrzciciela od strony ulicy Dziekania i opatrzony błędnym podpisem: Gąsienica niemieckiego czołgu-miny »Goliat«, który podczas Powstania Warszawskiego w 1944 r. zburzył część murów Katedry
Tuż po tragedii Tadeusz Gajcy poświęcił jej fraszkę, w której znalazły się nawiązujące do niej wersy: Wszyscy święci, hej do stołu!
W niebie uczta: polskie flaczki
Wprost z rynsztoków Kilińskiego!
Salcesonów pełna misa.
Świeże, chrupkie. Pachną trupkiem […]
Przegryźcie Chrystusem Narodów!
O wybuchu na ul. Kilińskiego wspominał Roman Bratny w drugim tomie swej powieści Kolumbowie. Rocznik 20. W książce narrator opisuje, że ludzie, którzy zbiegli się podziwiać zdobyczną maszynę, siadali na jej wieżyczce – Borgward B IV jej tymczasem nie posiadał. W serialu nakręconym na podstawie powieści wątek ten jest pominięty.
Wybuch na ul. Kilińskiego stanowi także punkt kulminacyjny książki
Jarosława Marka RymkiewiczaKinderszenen.
13 sierpnia 2010 odbyła się na placu Zamkowym w Warszawie premiera fabularyzowanego krótkometrażowego filmu dokumentalnego 13 sierpnia ’44 (scenariusz i reżyseria Małgorzata Brama) poświęconego tej tragedii.
Eksplozję na ul. Kilińskiego opisała również amerykańska dziennikarka Rita Cosby w książce Quiet Hero: Secrets From My Father’s Past („Cichy bohater: tajemnice przeszłości mojego ojca”) o przeżyciach ojca,
Ryszarda Kossobudzkiego, w roku 1944 żołnierza AK, który przeżył wybuch.
Scena wybuchu pojazdu Borgward znalazła się także w filmie Miasto 44 (2014) w reżyserii Jana Komasy.
Zdjęcia
Miejsce zdobycia oraz trasa przejazdu zdobycznego Borgwarda IV (rys. Piotr Wawrzkiewicz)
Zniszczone kamienice przy Podwalu (nr. 32, 34 i 36), ujęcie od ul. Kilińskiego, po wybuchu niemieckiego nosiciela ładunków wybuchowych 13 sierpnia 1944 r.
Po lewej stronie powstańcy z kompanii "Anna" Batalionu "Gustaw" w drodze na stanowiska obronne przy ul. Ślepej. (Wiesław Chrzanowski, sierpień 1944)
Przeszukiwanie gruzów i ratowanie przysypanych w budynku przy ul. Kilińskiego 3 zniszczonego w wyniku eksplozji niemieckiego nosiciela ładunków wybuchowych (Wiesław Chrzanowski, 13.08.1944)
Wypalony i zniszczony kadłub niemieckiego Borgwarda B IV który wybuchł 13 sierpnia 1944r. (Leonard Sempoliński, sierpień 1944r.)
Ciężki transporter ładunków (Schewerer Ladungstrager Borgward) Borgward B IV Muzeum Broni Pancernej w Munster - Deutsches Panzermuseum (autor: Huhu, 29.08.2008 r.)
13 sierpnia 44
Szczątki i krew na bieliźnie - straszna relacja z Powstania Barbara Piotrowska-Garncarczyk „Pająk” – sanitariuszka batalionu „Wigry”
Opracowanie streszczenia opisu, tłumaczenie na język angielski, nagranie w językach polskim i angielskim oraz obróbka nagrań i testowanie oprogramowania dofinansowano ze środków otrzymanych od Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych w ramach zadania publicznego „Opracowanie i udostępnianie informacji multimedialnych dotyczących życiorysów żołnierzy AK i wydarzeń dotyczących Armii Krajowej z tabliczek z kodami QR”.